wtorek, 24 czerwca 2014

Początek - Narodziny Czerni, Rozdział II

Rozdział II - Łowca który był przyjacielem 

Trzecia noc już zapadła, od wydarzeń jakie doprowadziły, Darogana do odejścia z swego domu.
Nie miał on tak naprawdę żadnych planów, nie wiedział też co dalej ma robić, postanowił więc ze czwartego dnia o świcie, wróci do wioski, gdzie jakoś przełknie gorzką gorczyc wydarzeń. Rozpalił ognisko by się ogrzać i upiec nieco dziczyzny z dzika którego upolował jeszcze tego samego dnia. Po posileniu się, szykował się już do snu, jednak, powstrzymał go od tego znajomy głos.

- Witaj przyjacielu - młody mężczyzna, o ciemnawej karnacji i czarnych włosach wyszedł z pomiędzy krzaków. Był to Oris, jeden z łowców, z którymi Darogan często podróżował i polował na zwierzynę. Mężczyzna raczej nieschludnie ubrany, nosił czerwoną podartą koszule oraz zdaje się zbyt obwisłe spodnie, zrobione z cienkiego materiału. Przy pasie miał już stępiały miecz, przez ramie natomiast przewieszony łuk. 
- Orisie, cóż sam robisz tak późno w noc ?
- Mógłbym zapytać o to samo Ciebie, jednak wolałbym tego tu nie czynić. Nie wiem czy wiesz, jednak zboczyłeś z ścieżki łowców, trudno było Cie odnaleźć. 
- Szukałeś mnie ? Czyżby wysłał Cie mój brat, by prosić o wybaczenie, za swój czyn ? - Pytanie nieco zmieszało Orisa, który jednak poszukiwał Darogana, w zupełnie innym celu, o wiele bardziej złowrogim, niż ten mógł się domyślać.
- Tak przyjacielu no tak, Twój brat prosił by Cie odnaleźć, chce z Tobą pomówić. Wiec jeżeli pozwolisz ruszmy czym prędzej, zwłaszcza ze... - w tym momencie zerwał się porywisty wiatr, a gdzieś w oddali było słychać dziwny głos, niczym wodzącej po lasach zjawy, która nie może zaznać spokoju.
- Tak jednak to prawda
- Cóż takiego Orisie ?
- To przeklęty las i przeklęty ten kto jego ścieżkami chodzi 
- Obawiasz się zjaw i przesądów ?
- Oj drogi Daroganie, nie bardziej niż Ty powinieneś mnie, dość tej maskarady - w tym momencie Oris sięgnął po swe ostrze. Wykorzystując sytuacje, nieprzygotowanego do tego czynu przeciwnika
- Co to ma znaczyć...
- Twój brat, Daroganie, da sporo złota, dla tego który przyniesie mu Twą głowę w worku, może kiedyś łączyła nas przyjaźń, ale ona nie zastąpi mi złota, i to takiej ilości, za którą będę mógł się wynieść z tej dziury, do większego miasta. - Po tych słowach Oris ruszył na nieprzygotowanego człowieka i ranił go instynktownie w ramie, by ten, nie mógł nawet się bronić. Nim jednak zdążył zadać cios, który przerwał by nić życia dawnego przyjaciela. Ciało Orisa, przebił nagle ciemny szpon, dokładnie w tym miejscu, w którym jest ludzkie serce, jeszcze bijące, ciepłe. Łowca zdążył na nie spojrzeć swym już rozmywającym się wzrokiem. Po czym serce sczerniało, a Oris zmarł. Darogan widział jedynie szpon, jednak nie widział istoty, która dokonała owego czynu.Gdy szpon w końcu wysunął się z ciała zdradzieckiego przyjaciela, za nim nie było żadnej istoty, a i sam szpon po prostu znikł. 
- Mogę już tylko oczekiwać śmierci - w stronę lasu padły z ust Darogana, takie słowa, nie spodziewał się odpowiedzi na nie, albowiem nie wiedział z czym lub z kim ma do czynienia. 
- Śmierci ? Nie tak prędko, człowieku. Jesteś winny mi przysługę, Twe życie, winno należeć teraz do mnie, ale wasz gatunek... czy jesteś taki jak inni ? Czy jesteś jak glizda,która szuka sposobności by zdradzić ? Czy jesteś zakłamany i za nic masz sobie pomoc innych ? - głos nie pochodził od istoty, ni człowieka, rozbrzmiewał wśród poruszających się na coraz to silniejszym wietrze drzew. 
- Nie, nie wiem już jaki jestem... jednak cóż me życie teraz warte, skoro Ci którym ufałem sięgną za ostrza na brzęczące monety mego brata.
- Jest więcej warte, niż Ci się zdaje, warte dla mnie, warte dla mego domostwa. Zrobisz więc to co Ci teraz powiem. 
- Słucham więc, czym kolwiek jesteś. 
- Ostrzem tego robaka, wystrugasz pal, nabijesz później to marne truchło na ten pal. I w miejscu gdzie zakończył się jego żywot, wbijesz go w ziemie, tak by była to przestroga, dla wszystkich innych, którzy spróbują jeszcze kiedykolwiek zakłócić spokój mych ziemi. Jednak to nie wszystko. Po tym ruszysz ścieżką przez las, którą Ci odsłonią drzewa i dotrzesz po dwóch dniach wędrówki do mej domeny. 
- Dziwne to żądania, jednak, niech tak się stanie..

Młody mężczyzna, uczynił co nakazał mu głos lasu, i nabił ciało swego dawnego kompana na wystrugany z ledwością pal. Po owym wydarzaniu coś się w nim naprawdę zaczęło zmieniać. Jego oczy które niegdyś były pełne blasku, jakby go straciły. Nim jednak ruszył dalej na północ, głos znów do niego przemówił i kazał mu wcześniej przygotować się do tej wędrówki, poprzez upolowanie jakieś zwierzyny, bowiem tam dokąd ma się udać, przez te dwa dni, nie będzie mu dane zobaczyć ni ptaka, ni sarny.
Był to przeklęty las, w którego sercu stała stara wieża. Las, do którego nawet w południe, nie docierały żadne promienie słoneczne. 

~Kronikarz Upadłego Cesarstwa




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz