sobota, 28 czerwca 2014

Początek - Narodziny Czerni Rozdział III

Rozdział III - Cień Lasu

Droga była długa, zawiła...
Las który był tak cichy, i ponury, nigdy wcześniej w równie podobnym, Daroganowi nie było dane przebywać. Jednak w tym wszystkim, istniał pewien spokój, mężczyzna, nie czuł lęku przemierzając mroczny las, do którego nie docierało światło dnia. Jednak mimo braku promieni słońca, ścieżka którą podążał, była dobrze widoczna, magiczna poświata, niczym pochodnie, przy traktach, wypełniały ją niebieskawym światłem. Czy ten las był naprawdę przeklęty ? Pytania mnożyły się w głowie podróżnika, a odpowiedz na nie wszystkie miała być na końcu jego wędrówki.

Mimo ze droga zdawała się taka krótka, bo czym były dwa dni wędrówki, w porównaniu do wielu tygodni łowów na zwierzynę, to jednak każda kolejna godzina zdawała się trwać wieczność. Może to brak towarzystwa, tak doskwierał mężczyźnie. Ostatnia jego rozmowa, była taka złowroga, z kimś komu ufał, z osobą która okazał się zupełnie kimś innym. Czy wszyscy ludzie tacy są ? Czy wszystkim tylko jedno w głowie ? Kolejne pytania bez odpowiedzi nasuwały się. Z kolejnymi godzinami, idąc przez las, coś się zmieniało w mężczyźnie. Zbyt wiele myśli sprawiało smutek, ten z kolej przeradzał się w lekki gniew. Była też chwila zwątpienia z podjętej decyzji, chwila w której podróżnik już się odwrócił od obranej drogi. Jednak gdy to uczynił, przed oczyma, ukazała się tylko ciemność. Droga prowadziła tylko przed siebie, nie można było z niej już zawrócić. Czy to przeznaczenie, czy to taki los został dla niego wybrany ? By niegdyś szlachetne serce, w ciemności zostało teraz skąpane. Las zaiste miał w sobie coś, co wpływał na tego który w nim przebywał. Spowijał myśli ,swą magią, myśli które zaczynały być schematyczne i krążyły tylko w okół jednego. 

Po upływie pierwszego dnia, przynajmniej tak się Daroganowi wydawało, czas nastał na odpoczynek. Mężczyzna chciał przyrządzić, upolowane wcześniej zwierze, jednak, nie było mu dane tego zrobić, w sposób odpowiedni. Nie znalazł bowiem nic, co by się nadało, na chociażby rozpalenie małego ogniska. Jedyne co mu zostało, to obranie drobnej zwierzyny ze skóry, ostrzem zabranym łowcy, i zjedzenie jej na surowo. Niczym głodne zwierze, które dorwała upragnioną ofiarę, by zatopić zęby w jej soczystym i krwistym mięsie. I tak kolejna cząstka dawnego człowieka, przemijała. Sen także nie dał wypocząć jak dawnymi czasy. Koszmar nawiedzający mężczyznę nie dał mu w pełni zregenerować swych sił. 

Po przebudzeniu, znów ruszył w drogę, kolejne godziny mijały, minął dzień, i końcówka drugiego już się zbliżała. W końcu po długiej podróży, dotarł do miejsca swego przeznaczenia.
Przed jego oczyma ukazała się wielka ponura wieża, wyrastająca niczym samotny i zapomniany monument z nad lasu ciemnego lasu.

~Kronikarz Upadłego Cesarstwa   



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz