środa, 18 czerwca 2014

Początek - Narodziny Czerni Rozdział I

Rozdział I - Isen i Darogan

Nim jeszcze powstało cesarstwo i nim jeszcze upadło...


Jak by to ująć, była to pierwsze przesłanie, pierwsze w ogóle opowiadanie które powstało w historii która dalej się toczyła. Jako ze minęło już wiele lat, od jego "nie publikacji" a i samo opowiadania w tych czasach było często zmieniane, przez wielu pomniejszych pisarzy, którzy chcieli nadać mu dramatyzmu czy też ubarwić je w właściwy dla siebie sposób. Ciężko jest teraz je opisać, ale postaram się to uczynić w jak najlepszy sposób.


Nowe a stare, nazwę "Początkiem - Narodzin Czerni" ponieważ od tej tych wydarzeń, wszystko się zaczęło...


Gdzieś na północy, w okutych lodem krainach, była mała wioska, o nazwie już zapomnianej gdyż już od wielu lat nie istnieje, a na jej miejscu jest wielkie cmentarzysko, które to wielu podróżnych mija szerokim łukiem, albowiem jedno z podań głosi ze klątwa czeka każdego kto choćby zbliży się do ziemi, poległych w dawnym boju, przeciw nieznanemu. Nad wioską tą górował zamek Rodu Gerntero, w dawnych czasach, jednego z najszlachetniejszych rodów północy. Ich herbu niestety nie jestem już sobie w stanie przypomnieć, lecz na pewno nie była to głowa wilka, jako ze główny bohater tej opowieści dopiero w późniejszych czasach przyjął takowy, na swą tarcze, ani nie były to także czasy rycerstwa róży, które wtedy nie istniało. Wracając jednak, w rodzie tym żyło dwoje braci, Darogan, co w jeżyku potocznym znaczyło - obrońca smoków, chociaż nie było to jego prawdziwe imię, te już dziś niestety zostanie zagadką, do końca czasów, jako ze z polecenia cesarstwa istniejącego w dalszych dziejach, jego imię, miało zostać zapomniane. Był też Isen, pierworodny syn już nieżyjącego dawnego lorda. I to właśnie on sprawował władze na zamku oraz w wiosce która mu podlegała. Bracia, niestety nie żyli ze sobą zbyt dobrze, Isen, uznawał ze Darogan, nie jest godny nosić nazwiska rodowego, jako ze nie był w ogóle podobny do ojca, ani do samego Isena, był spokojny i skryty, ale i przez swe dobre serce, kochany przez mieszkańców wioski. Gdy Isen nakładał na nich podatki, i różne nowe obowiązki, Darogan z kolej, pomagał co biedniejszym mieszkańcom, zwłaszcza w okresach zim, gdy głód zaczynał doskwierać, często udawał się na łowy ze swą świtą i część upolowanej zwierzyny dawał do podziału w wiosce. Z biegiem lat, do słuchu Isena, coraz częściej dochodziły wieści, ze lud, wolałby by to Darogan był panem włości, nie on sam. Co doprowadzało go wściekłości, mimo ze znał powód, zawsze tłumaczył go "dobrem ludności"

-Daroganie stwarzasz mi tylko trudności, najlepiej jak byś się gdzieś zaszył i już tu nie wracał. Z winy Twej, lud podszeptuje przeciw mnie, nie rozumie, nie rozumie ! - Z wściekłością Isen rzekł do swego brata 
- Czegoż takiego, drogi bracie ?
- Tego ze robię to dla nich, ze ich obowiązki , ze ich monety są potrzebne na zamku ! Jak mam ich bronić przed napadem banitów, jeżeli nie będę mieć za co uzbroić straży ? Czy też za co mam pokryć odnowę murów miejskich ? Czy oni tego nie widzą ?
- Bracie, od dawien dawna, żyjemy w pokoju, a nawet dzikie bestie do miasta niepodchodzą już, jako ze swymi łowcami tego pilnujemy, więc może czas opuścić nieco te podatki i zmniejszyć obowiązki wśród chłopstwa, a wtedy Cie bardziej pokochają ? Bo zdaje się ze właśnie to Cie tak złości, złości Cie brak szacunku wśród własnego ludu. 
- Nie kpij nawet ze mnie... o wielki obrońco smoków , który smoka nawet na oczy nie widział, a który zadaje się z kundlami i który też z nimi sypia
- To są wilki bracie...
- Dość ! Jeszcze dziś pod wieczór, każe zabić te chodzące worki pcheł !
- Jak uważasz bracie... - po tych słowach rozmowa dobiegła końca.

Tego dnia, jednak, nim nastał wieczór, Darogan ruszył ku miejscu gdzie trzymał swą sforę i wypuścił ją, na co naraził się jeszcze bardziej swemu bratu.

- Chłosta ? Ależ Isenie, nie możesz ukarać swego brata ! - Kapitan Straży Jiaken rzekł do swego pana
- Więc co mam uczynić ?By nałożyć na niego kare ? Wygnać go nie mogę, bo nie uczynił nic wielkiego, ukarać też nie...
- Pokaż mu więc panie brutalność świata.
- Co masz na myśli ?
- Chodzi o pewną damę...
- Intrygujące, mów dalej.
- Jest to córka jednego z kupców, miejskich, w której to Twój brat się podkochuje. 
- I co mam niby zrobić ? Do lochu ją wrzucić by ukarać brata ? 
- Ależ skądże znowu, po prostu pokaż mu ze dobre serce, jest dla głupców, uwiedź ją, swą władzą, pokaż mu, ze kto ma władze i siłę, może więcej osiągnąć. 
- A urodziwy ona przynajmniej jest ?
- Panie, prawie doprowadziłeś mnie do śmiechu, nikt wszak nie każe Ci się z nią żenić, wystarczy jedna noc, w której to Twój brat, odkryje was...
- I Ty jesteś kapitanem mej straży Jiakenie ? Winneś być mym doradczą ,albo co najmniej bratem !
- To zaszczyt mój panie...

I jak było powiedziane, tak też się też stało, głupia niewiasta, która tak naprawdę nic nie czuła do Darogana, a jedynie bawiła się jego uczuciami, poszła za Isenem, aż do jego sypialni. I było to w dzień, w którym to brat Isena wrócił z polowania, od razu po tym, kapitan straży kazał mu udać się do komnat, jako ze brat chce się z nim rozmówić. 

 Daroganowi pękło serce... nim co cokolwiek zostało powiedziane, wyruszył z zamku i udał się przed siebie. Czując się zdradzony, może nie na tyle przez brata, co przez niewiastę, opuścił swe rodzinne ziemie. Isen, dumny z swego postępku, wydał dzień później wielką ucztę, która była też ucztą weselną, jako ze niewiasta mu jednak przypadła do gustu, a może bardziej noc, którą z nią spędził. Tego samego dnia też pod koniec, jego brat został obwieszczony banitą. Banitą za zbrodnie która to została dokonana, kapitan straży Jiaken, poniósł tej nocy śmierć...


Czyje jednak ostrze dokonało tego mordu, zostaje tajemnicą.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz